Unia popełnia błąd w sprawie wodoru. Polskie firmy mają ważną radę
Polskie firmy, działające w sektorze wodoru, chcą być słyszane w Brukseli, jak i na całej międzynarodowej arenie. Walka toczy się o kształt europejskiego rynku wodorowego, dlatego ten głos jest tak ważny - mówi Tomoho Umeda, prezes stowarzyszenia Hydrogen Poland, współzałożyciel i prezes wodorowej firmy Hynfra.
- W Europie Zachodniej dominuje podejście, które przykłada do rynku wodoru kalkę z rynku ropy czy gazu.
- Chcielibyśmy rozpowszechnić naszą wizję i perspektywę rozwoju rozproszonego rynku wodoru jako czynnika wzmacniającego procesy dekarbonizacyjne, ale też umożliwiającego tworzenie zbilansowanych podsystemów energetycznych - mówi Tomoho Umeda.
- Jak podkreśla prezes Hydrogen Poland, to tak naprawdę jedyne sensowne rozwiązanie problemu transformacji systemu elektroenergetycznego, zwłaszcza w naszym regionie.
- Transformacja energetyczna będzie przedmiotem nowego wydarzenia Energy Days, które odbędzie się 2 i 3 października 2024 r. w Katowicach. W jednym miejscu i czasie - wszystko, co ważne dla sektora energii i jego transformacji.
Rynek wodoru rodzi się w bólach. Wciąż czekamy na niezbędne do jego rozwoju regulacje krajowe, sporo dzieje się też na szczeblu unijnym. Tymczasem gra toczy się o wysoką stawkę, jaką jest dekarbonizacja polskiej i europejskiej gospodarki. W maju został pan prezesem Hydrogen Poland, jakie są obecnie priorytety dla tego stowarzyszenia zrzeszającego przedsiębiorców z obszaru gospodarki wodorowej?
- Hydrogen Poland, jako członek Hydrogen Europe, jest jedyną polską platformą, która umożliwia wpływanie na kierunki rozwoju rynku wodoru nie tylko w kraju, ale także w całym naszym regionie, w Europie i na całym świecie. Członkostwo w naszej organizacji daje możliwość działania na szeroką skalę oraz wpływania na kluczowe decyzje dotyczące tego sektora.
Hydrogen Poland był także inicjatorem 3 Seas Hydrogen Council, pierwszej w Europie platformy wodorowej zrzeszającej kraje naszego regionu - Polskę, Czechy, Łotwę, Estonię, Litwę, Słowację, Słowenię, Węgry i Ukrainę. Łącznie we wszystkich stowarzyszeniach wchodzących w skład 3 Seas Hydrogen Council działa obecnie ponad 700 firm z regionu Trójmorza, reprezentujących cały łańcuch dostaw dla technologii wodorowych. Dlatego integracja naszych działań, nawiązywanie współpracy i tworzenie wspólnych przedsięwzięć biznesowych jest tak ważne.
Weszliśmy też jako stowarzyszenie w skład Global Hydrogen Industrial Association Alliance - GHIAA, dzięki czemu możemy reprezentować polski rynek wodoru na globalnej scenie.
Europejskie organizacje wodorowe łączą siły. Powalczą o zmiany w Brukseli.
Udział w tych międzynarodowych gremiach sprawia, że nasz głos jest obecnie znacznie silniejszy wszędzie tam, gdzie zapadają najważniejsze decyzje, zwłaszcza w Brukseli na wysokich szczeblach Unii Europejskiej.
Firmy wodorowe z naszego regionu chcą przekonać Brukselę do swojej wizji rynku
O jakich decyzjach mówimy i jak chcecie na nie wpływać?
- Chcielibyśmy rozpowszechnić naszą wizję i perspektywę rozwoju rozproszonego rynku wodoru jako czynnika wzmacniającego procesy dekarbonizacyjne, ale też umożliwiającego tworzenie zbilansowanych podsystemów energetycznych. To tak naprawdę jedyne sensowne rozwiązanie problemu transformacji systemu elektroenergetycznego, zwłaszcza w naszym regionie.
Dzisiaj mówimy o modernizacjach sieci, by móc przyłączać więcej odnawialnych źródeł energii. Natomiast prawdą jest, że zapotrzebowanie na energię odnawialną znacznie przekroczy możliwości nawet najbardziej zmodernizowanej sieci.
Dlatego, żeby osiągnąć całkowitą zeroemisyjność, trzeba tworzyć właśnie zbilansowane podsystemy energetyczne na bazie układów lokalnych.
W Polsce to zadanie głównie dla samorządów, które mogą tworzyć tego typu obszary energetyczne wokół ciepłownictwa.
I właśnie taką rozproszoną formę tworzenia podsystemów czy wspólnot energetycznych chcemy rozwijać, by zużywać wodór w miejscu, w którym się go produkuje.
Rynek wodoru to nie rynek ropy czy gazu. Potrzeba nowego podejścia
Tymczasem w Unii Europejskiej dominuje zgoła odmienna wizja rozwoju rynku wodoru, scentralizowana...
- Tak, w Europie Zachodniej dominuje podejście, które przekłada do rynku wodoru kalkę z rynku ropy czy gazu. To podejście w którym wodór produkowany ma być przez wielkie elektolizery, zasilane wielkimi zasobami OZE, następnie ma być magazynowany w wielkich kawernach i przesyłany wielkimi rurociągami.
Jestem sceptyczny co do takiej wizji rozwoju rynku wodoru, zwłaszcza w naszej części Europy, choć oczywiście jedno nie wyklucza drugiego. Możemy zarówno budować rynek rozproszony, jak i inwestować w układ centralizowany, który jest promowany przez zachodnie państwa Unii Europejskiej, szczególnie przez Niemcy.
Przy czym warto zwrócić uwagę, że ten rozproszony system może po prostu powstać wcześniej, bo wymaga zdecydowanie mniejszych nakładów inwestycyjnych.
- Oczywiście. Jeśli będzie odpowiednie wsparcie, a właściwie brak przeszkód (zwłaszcza regulacyjnych) w procesach inwestycyjnych, rozwój rozproszonego rynku wodoru może nastąpić bardzo szybko.
Dekarbonizacja jest powszechnym i wspólnym wyzwaniem dla każdego samorządu, dla każdego zakładu przemysłowego, praktycznie dla każdego podmiotu gospodarczego czy administracyjnego. Wszyscy muszą stawić czoła presji ETS i unijnej taksonomii.
Moim zdaniem to właśnie rozproszony rynek wodorowy pozwoli na szybkie wprowadzenie niezbędnych zmian. Podejście scentralizowane wymagać będzie znacznie większych nakładów i czasu, zanim wizja budowy unijnego rynku wodoru się spełni.
Rodzącego się rynku wodoru nie można przeregulować
Wróćmy do Polski, gdzie wciąż branża wodorowa czeka na kluczowe dla rozwoju rynku regulacje. Zmienił się rząd, konstytucji dla wodoru wciąż nie ma. Co powinno znaleźć się w tworzonych przepisach, by inwestycje wodorowe mogły ruszyć z kopyta?
- Przede wszystkim trzeba uniknąć przeregulowania. Przepisy zbyt często tworzą ludzie, którzy nie mają praktycznych doświadczeń. Tymczasem regulacje powinny wynikać z praktycznych względów. Dlatego powinniśmy najpierw zbadać, w jakim kierunku zmierza rynek wodorowy, zanim zacznie się go regulować
Na razie ewidentnie regulacje kształtowane są w Polsce pod wspomnianą zachodnioeuropejską wizję rozwoju rynku wodoru. Są obawy, że może tu zaistnieć pewien konflikt pomiędzy scentralizowanymi systemami, które mogą zablokować rozwój tych mniejszych, rozproszonych.
17 lipca Europejski Trybunał Obrachunkowy skrytykował dotychczasowe działania Komisji Europejskiej w zakresie regulowania rynku wodoru. Wskazał, że proces ten jest zbyt długi, a jego efekty zbyt skomplikowane, by sprostać ambitnym celom rozwojowym, takim jak te przedstawiane w inicjatywach typu REpowerEU.
Na dokładkę, asygnowane środki oceniono jako daleko nieodpowiadające skali ambicji. Nie chodzi o wyzłośliwianie się nad KE, ale uczenie się na błędach, tak aby nasz system wsparcia nie uległ podobnemu wynaturzeniu jak ten zaproponowany w ramach Europejskiego Banku Wodoru.
Z krajowego punktu widzenia harmonizacja z polityką UE, jest potrzebna, ale czym innym jest niewchodzenie z nią w polemikę (jak było dotychczas), a czym innym bezrefleksyjne kopiowanie mechanizmów, których wadliwe działanie jest widoczne gołym okiem już po aukcji pilotażowej.
Zaproponowany w końcówce maja UD36 (projekt ustawy Prawo energetyczne - przyp. red.), jest na pewno daleko lepszy niż niesławny UD382, ale w dalszym ciągu stara się on naszkicować rynek wodoru niejako „z góry”, zanim technologia nadąży nad możliwością implementacji tego, co jest tam zaproponowane.
Niemniej ponowny wybór Ursuli ven der Leyen na stanowisko przewodniczącej KE, notabene jeszcze większą ilością głosów poparcia niż zdobyła w ubiegłej kadencji Parlamentu Europejskiego, wskazuje, że polityka klimatyczna UE nie jest tymczasowym wektorem rozwoju wspólnoty ale nowym aksjomatem.
Można się oczywiście zastanawiać nad tym, czy dotychczasowa dynamika „dokręcania klimatycznej śruby” może być utrzymana. Podpisany w lutym apel przemysłu, znany jako Deklaracja z Antwerpii, wzywa do bardziej zrównoważonej i stopniowej dekarbonizacji w celu ochrony miejsc pracy w Europie. Deklaracja ta będzie musiała zmierzyć się z planami dalszego ograniczania emisji. Pakiet Fit for 55, zakładający redukcję emisji o 55 proc. do 2030 roku, wywołał już znaczne napięcia. Przypomnijmy, że obecny skład KE planuje jeszcze ambitniejszą redukcję emisji o 90 proc. do 2040 roku.
Źródło: wnp.pl